Szczęśliwie połączeni

Od ponad 10 lat pracuję w zawodzie swatki. Odniosłam wiele sukcesów i połączyłam szczęśliwie niezliczoną ilość par. Z prawdziwą przyjemnością prezentuje ci dzisiaj ich historie. Mam nadzieję, że wkrótce Ty także dołączysz do ich grona! 

Magda i Tobiasz

Magda od dziecka marzyła o studiach na Akademii Sztuk Pięknych. Kiedy jej rówieśnicy chodzili na dyskoteki lub imprezowali do białego rana, ona  spędzała czas na malowaniu. Sztuka ją wręcz pochłaniała. Dzięki swojej pracy i wytrwałości, a tak ze wsparciu rodziny dostała się na zagraniczne studia i ukończyła kierunek z zakresu konserwacji i restauracji dzieł sztuki. Udało się jej również dostać pracę w muzeum w sercu Londynu. Spełnia swoje marzenia i była z tego powodu szczęśliwa. Jednak życie prywatne nie układało się jej tak dobrze, jak to zawodowe. Tu bowiem nie wystarczyła dyscyplina i konsekwencja. Mając 38 lat była nadal singielką. Owszem miała kilka przelotnych związków, ale najczęściej wybierała mężczyzn o artystycznym zacięciu i nonszalanckim podejściu do życia, którzy poza uzdolnieniami z zakresu sztuki stanowili jej całkowite przeciwieństwo. Jej siostra bliźniaczka, która wybrała inną ścieżkę kariery i pozostała w Polsce nieustannie nakłaniała ją do skorzystania z usług biura matrymonialnego. Jednak Magda uparcie odmawiała, mówiąc że to absolutnie rozwiązanie nie dla niej. Choć cieszyła się szczęściem siostry, której udało się połączyć karierę z założeniem rodziny, w sercu czuła ukłucie żalu. Zwłaszcza kiedy patrzyła jak jej siostrzeńcy rosną i zdobywają nowe umiejętności, a ona nawet nie miała cienia perspektywy na własne potomstwo. W końcu Agnieszka, jej siostra usłyszała o mnie i zdołała przekonać Magdę, że nie działam jak standardowe biuro matrymonialne. Kiedy się ze mną skontaktowała zaintrygowała mnie jako osoba. Emanowała wewnętrznym spokojem. Jednak na wstępie musiałam ją poinformować, że znalezienie kogoś kto chciałby się przeprowadzić na stałe do Anglii może okazać się trudne. Być może, trzeba będzie uzbroić się w cierpliwość. Łączyłam już międzynarodowe pary, a także Polaków którzy mieszkali za granicą. Jednak jest to trudniejsze. Magda zgodziła się zaryzykować, a ja zabrałam się do pracy. Po 9 miesiącach znalazłam dla niej Tobiasza. Był on fotografem specjalizującym się w branży modowej i beauty, działającym na rynku jako freelancer. Od razu dało się wyczuć, że zaiskrzyło między nimi. 

Tobiasz był wziętym fotografem. Swój pierwszy aparat dostał od dziadka w wieku 6 lat i od tamtej pory niemal codziennie zatrzymywał czas i piękno na swoich fotografiach. Okazało się, że ma szczególny talent do portretów. Z łatwością nawiązywał kontakty i nawet najbardziej spiętych klientów potrafił nakłonić do współpracy. Jeszcze na studiach zaczął działać w branży modowej. Podłapał kilka zleceń, a jego talent szybko został dostrzeżony. Po kilku latach pracował już dla zagranicznych marek i wyrobił sobie renomę. Kilka razy wiązał się z modelkami, z jedną był nawet zaręczony, ale ostatecznie do ślubu nie doszło. Kiedy skończył 40 lat zrozumiał, że to już ostatni dzwonek jeśli chce zbudować trwały związek i założyć rodzinę. Nie chciał jednak kolejnej dziewczyny z kręgu mody. Różnica wieku pomiędzy nim a fotografowanymi przez niego modelkami robiła się zresztą coraz większa. Chciał tym razem spróbować czegoś na poważnie. Ale jak poznać taką kobietę? Przez jakiś czas próbował swoich sił na portalach randkowych, ale nie był zadowolony z rezultatów. Randkowanie w sieci okazało się trudniejsze niż przypuszczał. Pewnego dnia, zupełnie przypadkiem zobaczył mnie na Tik Toku i ze zdziwieniem odkrył, że w XXI wieku ludzie dalej korzystają z usług swatki. Zaintrygowany zaczął szukać o mnie informacji w sieci. W końcu podjął decyzję, że się ze mną skontaktuje. To było jedno z tych spotkań, które będę wspominać przez lata. Tobiasz rozbawił mnie do łez, fantastycznie nam się rozmawiało. Już po pierwszym spotkaniu zakiełkowała we mnie myśl, że byłby to wspaniały kandydat dla Magdy. Przeszłam więc od razu do działania, bo taka już jestem. W krótkim czasie oboje wyrazili chęć spotkania. Teraz pozostało mi tylko trzymać za nich kciuki. Intuicja swatki podpowiadała mi jednak, że to para stworzona dla siebie. Po dwóch miesiącach skontaktowali się ze aby zawiesić swoje pakiety. W ich głosach dało się wyczuć szczęście. Po 10 latach pracy w zawodzie swatki dalej nie ma dla mnie piękniejszej nagrody niż zakochani klienci.                                  

Krzysztof piastował wysokie stanowisko w pewnym międzynarodowym banku. Lubił swoją pracę choć bywała ona niekiedy bardzo wymagająca. Częste wyjazdy i duża odpowiedzialność koligowały, a przynajmniej mocno utrudniały poszukiwanie stałej partnerki. Jakiś czas temu zakończył swój wieloletni związek. Co prawda nigdy nie wszedł w związek małżeński, ale z poprzednią partnerką posiadał dwójkę dorosłych dzieci. Początkowo próbował własnych sił na płatnych portalach randkowych, ale chęć zachowania jak największej anonimowości stanowiła poważną przeszkodę. Skorzystał również z usług luksusowego biura matrymonialnego, ale nie był usatysfakcjonowany. W końcu usłyszał o mnie i postanowił się skontaktować. Spotkaliśmy się w jego domu, luksusowej posesji z dużym ogrodem. Piękne wnętrze nie zrobiło jednak na mnie szczególnego wrażenia, ponieważ zobaczyłam w nim przede wszystkim samotnego człowieka. Krzysztof wybrał pakiet z zachowaniem szczególnej anonimowości. W pełni to rozumiałam. Nie raz klienci stawiali mi podobny warunek ze względu na wykonywaną pracę. Rozpoczęłam poszukiwania i po kilku miesiącach znalazłam dla niego Jolantę, wziętą projektantkę wnętrz.

Jolanta była piękną i zaradną kobietą, która z powodzeniem prowadziła własny biznes. Od kilkunastu lat zajmowała się profesjonalną aranżacją wnętrz i przestrzeni użytkowych. Zatrudniała kilku pracowników. W młodości wyszła za mąż, ale jej małżeństwo trwało krótko. Otrzymała nawet kościelne unieważnienie. Z tego związku posiadała dorosła już córkę. To właśnie ona nakłoniła Jolę do skorzystania z moich usług. Pomimo spełnienia zawodowego w oczach matki dostrzegała rosnącą samotność. W końcu Jolanta dała się namówić i skorzystała z moich usług. Stawiła mi jednak warunek. Nie chce spotykać się z rozwodnikiem, ponieważ chciała zawrzeć ślub kościelny, a przynajmniej mieć taką perspektywę. Zaproponowałam jej spotkanie z Krzysztofem. Początkowo kręciła nosem na to, że był wcześniej w wieloletnim związku. Nie był jednak rozwodnikiem. Musiałam pomóc jej przepracować oczekiwania względem rzeczywistości. W dojrzałym wieku trudno znaleźć kandydata z „czystą kartą”, a 50 letni kawaler również okazać się może nieodpowiedni. Nie myliłam się, Jolanta szybko znalazła wspólny język z Krzysztofem. Trochę pomogła w tym zabytkowa nadmorska posiadłość, zakupiona przez niego w ostatnim czasie. Wymagała ona remontu i ponownej aranżacji. Oboje się w niej zakochali, zresztą nie tylko w niej..

Krzysztof i Jolanta

Dorota wykonywała dosyć nietypowy zawód jak na kobietę. Była wziętą programistką. Praca pozwalała jej na wiele swobody, mogła ją wykonywać niemal z każdego miejsca na ziemi. Często wykorzystywała ten fakt i dużo podróżowała. Lubiła zwiedzać i poznawać nowe kultury. Płynnie mówiła w języku angielskim co ułatwiało je nawiązywanie nowych znajomości. Przez kilka lat była w związku z pewnym Hiszpanem, ale ostatecznie związek nie przetrwał próby czasu. Choć początki były ekscytujące, jednak na co dzień zbyt wiele ich różniło. Kiedy skończyła 40 lat poczuła, że ma mało czasu na realizację marzeń o rodzinie. Do tej pory nie było to jej priorytetem. Teraz zrozumiała, że w tej kwestii nie dostanie od życia drugiej szansy. Teraz albo wcale. Przez jakiś czas szukała w Internecie najlepszych rozwiązań, tak natrafiła na moją stronę. Decyzje o zapisie podęła bardzo szybko. Przyznam, że była dla mnie prawdziwym wyzwaniem. Miała sporo oczekiwań i wymagań wobec przyszłego partnera. Jednak najtrudniejszą kwestią była jego gotowość do szybkiego założenia rodziny. To był warunek Doroty. Skorzystała nawet z droższego pakietu, który oznaczał że będę szukała dla niej odpowiedniego kandydata wszelkimi możliwymi sposobami, także tymi niestandardowymi. Po 5 miesiącach znalazłam dla niej Wacława, mieszkającego na stałe w Berlinie. Był on członkiem zarządu sporej firmy działającej na terenie Niemiec. Dorota nie od razu zgodziła się na spotkanie. Wacław wydawał się jej z początku zbyt poważny i miał nastoletniego syna. Uległa w końcu moim namową i umówiła się na randkę. Po kilku dniach zadzwoniła do mnie zaskoczona i szczęśliwa. Dziękowała, że ją nakłoniłam. Intuicja swatki nie zawiodła. Szybko zostali parą.

Wacława znalazłam z własnej inicjatywy, uwzględniając oczekiwania mojej klientki, która się do mnie zgłosiła. Nie zdradzę do końca moich niestandardowych metod działania, ale mogę powiedzieć że i on poszukiwał stałej partnerki. Jak zawsze w takim przypadku spotkałam się z dużym zaskoczeniem. Długo rozmawiałam z Wacławem, który pierwszy raz miał do czynienia z zawodową swatką. W końcu dał się namówić na spotkanie z Dorotą. Na stałe mieszkał w Berlinie i tam pełnił funkcję członka zarządu w pewnej dużej firmie. Od kilku lat był wdowcem. Jego żona zmarła młodo na raka. Po przepracowaniu żałoby postanowił ponownie otworzyć swoje serce na miłość. Nie chciał wieść samotnego życia wdowca do końca swoich dni, bowiem czuł się jeszcze mężczyzną w pełni sił. Po spotkaniu z Dorotą odezwał się do mnie i podziękował mi za odwagę, za to że się z nim skontaktowałam jako pierwsza. Przyznam, że było to bardzo miłe. Obecnie planują ślub, a następnie powiększenie rodziny.

Adrian był cenionym w branży kucharzem. Doczekał się własnej restauracji, która po krótkim czasie zaczęła cieszyć się dużą popularnością. Stolik trzeba było rezerwować ze znacznym wyprzedzeniem, a chętnych nie brakowało by spróbować wykwintnych dań  mistrza. Jednak w życiu prywatnym Adrian nie odnosił tak spektakularnych sukcesów. Trzy lata temu rozwiódł się z żoną. Odeszła wraz z ich wspólnym przyjacielem. Choć zraniło to mocno Adriana, po części rozumiał jej decyzję. Nie poświęcał jej zbyt dużo czasu, zwłaszcza kiedy postanowił otworzyć restaurację. Miał świadomość, że zaniedbywał żonę. Nigdy też nie zdecydowali się na powiększenie rodziny. Mieli jedynie psa, który po rozwodzie został wraz z Adrianem. Jednak teraz, kiedy osiągnął zawodowy sukces i spełnił swoje marzenia o drogim lokalu w sercu Polski zobaczył jak wysoką cenę zapłacił za to wszystko. Został sam. Kiedy skończył 45 urodziny podsumował swoje dotychczasowe życie i wcale nie był nim zachwycony. Zaczął myśleć o założeniu rodziny. Wcześniej wraz z żoną poświecili się karierze. Teraz zaś samotność boleśnie otworzyła mu oczy na inne priorytety. Nie miał jednak czasu na przypadkowe randkowanie. Podobnie jak w życiu zawodowym i teraz chciał szybko osiągnąć postawiony sobie cel – rodzinę. Z roku na rok nie robił się młodszy, a prowadzenie własnej restauracji zajmowało mu lwią część dnia. Usłyszał o mnie przypadkiem, kiedy wdzięczni klienci przyszli mu podziękować za wspaniałą kolację. Byli na randce z okazji drugiej rocznicy ślubu. Poznali się dzięki mnie i chętnie o tym opowiadali. Adrian zainteresował się tematem. Jeszcze tego samego wieczora wyszukał mnie w internecie. Za nim zdecydował się skorzystać z moich usług oglądnął niemal każdy wywiad ze mną, który można było znaleźć w sieci. Przekonałam go do siebie i postanowił się skontaktować. Po dokładnej analizie jego sytuacji i oczekiwań zabrałam się do pracy. Po kilku miesiącach znalazłam dla niego Monikę. Co rzadko się zdarza, była w pewnym sensie „z branży” Adriana. Monika była mistrzem cukiernictwa i posiadała własną firmę specjalizującą się w tortach okolicznościowych. Szybko ich związek przerodził się w coś poważnego.

 

Monika skończyła właśnie 39 lat i można powiedzieć była względnie zadowolona ze swojego życia. Prowadziła dobrze prosperujący biznes i realizowała swoje zawodowe pasje. Wraz z siostrą otworzyła zakład cukierniczy i z powodzeniem tworzyły w nim nawet najbardziej wymyślne torty na życzenie klientów. Jednak nie udało się jej znaleźć kogoś z kim mogła założyć rodzinę. Jakiś czas temu była w stałym związku, ale kiedy zaczęło robić się na poważnie, jej partner przestraszył się i po prostu odszedł. Stosunkowo szybko otrząsnęła się po rozstaniu i przez jakiś czas próbowała znaleźć miłość w Internecie. Zrozumiała, że sama trwała z tym związku niejako z „rozpędu”. Nie była to wielka miłość, ale było jej wygodnie. Jednak randkowanie w sieci okazało się to trudniejsze niż myślała. Umawiała się na spotkania, ale najczęściej przeżywała gorzkie rozczarowanie rzeczywistością. Nawet nie chodziło o wygląd, który często rozmijał się z prawdą mniej więcej o 10 kg. Mężczyźni z którymi się umawiała albo szukali szybkiej przygody bez zobowiązań albo byli nieporadni życiowo. Najwyraźniej miała pecha w tej kwestii. Kiedy dopadło ją zmęczenie i rezygnacja całkiem przypadkiem usłyszała o mnie od swojej koleżanki, która widziała wywiad ze mną w telewizji śniadaniowej. Postanowiła skorzystać z mojej pomocy. Po jakimś czasie zaproponowałam jej spotkanie z Adrianem. Miałam przeczucie, że będą do siebie pasowali. Wiele ich łączyło i mieli podobne plany na przyszłość. Można powiedzieć, że to był strzał w dziesiątkę. Bardzo szybko zawiesili u mnie swoje pakiety i weszli w stały związek.       

Adrian i Monika
Agata i Michał

Agata była wziętą ortodontką z własną kliniką ortodontyczną. Zatrudniała ponad 20 pracowników. Nie narzekała na brak klientów i małe zarobki, jednak w głębi duszy nie była do końca szczęśliwa. Marzyła, by mieć u swego boku kogoś kto przytuli ją po męczącym dniu. O kimś, z kim będzie mogła snuć rodzinne plany. Jednak jak magnes przyciągała do siebie mężczyzn, których sama określała mianem „rzepów finansowych”. Najmocniej zabolało ją jednak ostatnie rozstanie. Myślała, że tym razem udało się jej znaleźć odpowiedniego partnera. Czułego, romantycznego i na jej poziomie finansowym. Miała nadzieję, że podobny status uchroni ją przed związkiem z naciągaczem. Od lat sama była niezależna w tej materii. Tym bardziej nie szukała utrzymanka zainteresowanego wyłącznie jej portfelem. Myliła się jednak bardzo. Tomasz okazał się oszustem. Miała dużo szczęścia, że nie została z nim powiązana, kiedy na światło dzienne wyszły jego malwersacje, a do drzwi zapukała policja. Powoli traciła nadzieję na szczęśliwy związek. Pewnego dnia natknęła się na wywiad ze mną na jednym z poczytnych portali internetowych. Zdecydowała skontaktować się ze mną. Przekonała ją możliwość zachowania pełnej dyskrecji. Jako kobieta biznesu nie chciała się publicznie obnosić ze swoimi marzeniami o związku. Internet nie wydawał się jej z kolei bezpiecznym miejscem na poznanie kogoś wartościowego. Długo rozmawiałyśmy o jej planach i oczekiwaniach. Wiedziałam, że będzie wymagającą klientką, ale było to zrozumiałe po wysłuchaniu jej życiowych perypetii. Po czterech miesiącach udało mi się umówić ją z Michałem. Początkowo Agata nie chciała się z nim spotkać, ponieważ uważała że jest zbyt niski. Marzył się jej wysoki i przystojny brunet, tymczasem Michał był szpakowaty i średniego wzrostu. Jednak z pewnością można było go nazwać przystojnym. Był dyrektorem finansowym w banku z dużym kapitałem i poważnie myślał o założeniu rodziny. Kiedy udało mi się zaaranżować spotkanie szybko przekonali się do siebie. Dziś są szczęśliwie połączeni i planują wspólną przyszłość.

Michał był dyrektorem finansowym dużego banku. Dwa lata temu szczęśliwie przeżył poważny wypadek i o włos uniknął śmierci oraz poważnego uszczerbku na zdrowiu. To sprawiło, że przewartościował swoje dotychczasowe życie. Postanowił zakończyć swój kilkuletni związek, ponieważ jego partnerka kategorycznie wykluczała posiadanie dzieci. Do tej pory nie szczególnie się tym przejmował. Teraz jednak zrozumiał, że chciałby doświadczyć dziecięcej miłości i bycia ojcem. Jednak znalezienie partnerki, która poważnie myślałaby o założeniu rodziny okazało się nie takie łatwe jak myślał. Nie był też już najmłodszy. Całkiem przypadkiem usłyszał o mnie od kolegi, który wcześniej skorzystał z moich usług. Z zadowoleniem opowiedział Michałowi, jak dobrze pod względem charakterologicznym dobrałam mu partnerkę. Jeszcze tego samego dnia Michał wygooglował mnie i postanowił się ze mną skontaktować. Umówiliśmy się w jego luksusowej willi blisko Warszawy. Tam szczegółowo opowiedział mi swoją historię, a ja mogłam poznać jego oczekiwania. Po czterech miesiącach przedstawiłam mu Agatę. Od razu mu się spodobała. Szybko podjęli decyzje o zawieszeniu umowy i wejściu w związek. Z całego serca życzę im szczęścia i miłości!      

Aleksandra i Tymoteusz

Aleksandra pełniła funkcję dyrektora operacyjnego w dużej firmie. Zgrabna zaradna i wykształcona 45 latka, która nigdy nikogo nie prosiła o pomoc. Nie zdecydowała się wyjść za mąż, za to samodzielnie wychowywała 15 letniego syna. Praktycznie nie miała kontaktu z ojcem dziecka. Był on jej wakacyjnym romansem, który pozostawił po sobie trwały ślad w jej życiu. Potem okazało się, że był żonaty z inną kobietą. Nigdy nie czuła do niego większego żalu, a nieplanowane dziecko postanowiła traktować jako dar od losu. Może tak miało być? Początki nie były łatwe, miała jednak dobrą prace i zabezpieczenie finansowe. Może dlatego nie czuła takiego strachu i wiedziała że poradzi sobie z nowymi obowiązkami. Stać ją było na pomoc osób trzecich. Mogła też liczyć na wsparcie rodziców, którzy okazali się wspaniałymi dziadkami dla Pawła. Kiedy jednak zbliżały się jej 45 urodziny dotarło do niej, że coraz mniej potrzebna jest swojemu synowi. Oczywiście był jeszcze nastolatkiem, ale wiedziała że moment kiedy będzie musiała puścić jego rękę nadejdzie bardzo szybko. Zaczęło do niej docierać, że zostanie sama i nie czuła się z tą myślą komfortowo. Tym razem jako matka nie mogła sobie pozwolić na przelotne romanse jak w młodości, dlatego postanowiła skorzystać z moich usług. Poznałyśmy się osobiście na jednym z bankietów dla kobiet biznesu. Wyraźnie zainteresowała się moim zawodem i miło dyskutowałyśmy o realiach pracy swatki w XXI wieku. Była zaskoczona jak wielu ludzi korzysta z moich usług. Sama nie zdecydowała się jednak od razu. Widziałam, że potrzebuje dojrzeć do tej decyzji. W końcu oznaczało to wielką zmianę w życiu jej i jej syna. Po pół roku skontaktowała się jednak ze mną i wybrała pakiet VIP priorytet. Łączenie osób posiadających dzieci zawsze jest trudniejsze, powiedziałam jej to od razu, ale Aleksandra miała tego świadomość. Postawiła na całkowitą szczerość. Była przekonana, że nie warto spotykać się z mężczyznami, którzy nie są gotowi na wychowywanie dzieci. Szkoda jej czasu. Spytałam czy jest gotowa, by umówić się z partnerem który również posiada dzieci z poprzedniego związku. Zawahała się, ale wyraziła zgodę. Tak poznałam ją z Tymoteuszem. Szybko ich rodziny zgrały się ze sobą, a ja mogłam świętować kolejny sukces w mojej karierze swatki.

Tymoteusz był brand managerem znanej w Polsce marki. Po śmierci żony, która zginęła w wypadku samochodowym samotnie wychowywał 12 letnie bliźniaki. Tragedia mocno wstrząsnęła całą jego rodziną. Długo dochodzili do siebie. Tymoteusz nie był też gotowy wejść w nowy związek, musiał się najpierw uporać z bólem i żałobą po stracie ukochanej. Czas jednak płynął. Dzieci dorastały i coraz częściej łapał się na tym, że nie jest w stanie zastąpić im matki. Zwłaszcza wchodzącej w okres dojrzewania córce. Jemu również doskwierała samotność, jednak w poczuciu odpowiedzialności za los dzieci nie wchodził w nowy związek. To się jednak zmieniło za namową samych dzieci. Pewnego dnia, tuż przed świętami Bożego Narodzenia bliźniaki ujrzały mnie w wywiadzie dla znanej telewizji śniadaniowej i postanowiły namówić ojca na skorzystanie z moich usług. Muszę przyznać, że było to dość nietypowe doświadczenie w moim życiu. Owszem, dorosłe dzieci namawiały czasem rodziców na kolejne związki, ale pierwszy raz nastolatki wierciły „dziurę w brzuchu” tacie, by się ze mną spotkał. W końcu Tymoteusz dał się przekonać. Z początku był bardzo sceptyczny, ale później nasza współpraca zaczęła się układać pomyślnie. Przedstawiłam mu Aleksandrę. Nie przeszkadzało mu, że posiada ona syna. Martwił się jedynie czy dzieciaki będą się umiały ze sobą dogadać. Tak się jednak stało. Śmiali się potem z Aleksandrą, że zachowywali się jak rodzeństwo odnalezione po latach. Na tej linii nie było żadnych zgrzytów, zresztą na pozostałych również, dlatego mogę dziś dumą powiedzieć, że Aleksandra i Tymoteusz zostali szczęśliwie przeze mnie połączeni. Przeze mnie i ich dzieci 😉          

Olga i Jacek

Olga była członkiem zarządu sporej firmy z licznymi oddziałami zagranicznymi. Spokojnie można było powiedzieć, że jej pozycja po 16 latach pracy w branży była ugruntowana. Cieszyła się zaufaniem partnerów i współpracowników. W firmie wszystko układało się pomyślnie, mimo rozpoczynającego się w Polsce kryzysu. Żaden przelotny obserwator nie powiedziałby, że Olga może być nieszczęśliwa. Jednak w życiu prywatnym nie układało się jej tak dobrze jak w pracy. Trzy lata temu rozwiodła się z mężem, który postanowił porzucić ją dla młodszej kobiety. Pomimo upływającego czasu, rana w sercu Olgi nie zagoiła się całkowicie. Owszem, po pewnym czasie przywykła do samotności. Polubiła swoją niezależność i dojrzałą kobiecość, która dawała jej poczucie wolności, także od opinii innych. Bała się jednak ponownie wejść w związek z mężczyzną. Najbardziej samotna czuła się w okolicach swoich urodzin. Miała wrażenie, że życie przecieka jej przez palce. Niezaprzeczalnie było ono bardzo komfortowe i wygodne, ale dalej pozostawało życiem w pojedynkę. Za każdym razem czuła bolesne ukłucie w sercu, kiedy rezerwowała jedynkę w hotelu lub samotnie piła poranną kawę na tarasie. W końcu dojrzał do decyzji o zmianie. Nie chciała jednak ryzykować ewentualnej porażki, dlatego postanowiła skorzystać z pomocy profesjonalisty. Zanim się jednak ze mną skontaktowała, dobrze przeanalizowała moją aktywność w mediach, także tych społecznościowych. Przeczytała wszystkie moje poradniki. Chciała bowiem poznać moją osobowość i sposób myślenia. W końcu zadzwoniła i umówiła się ze mną na spotkanie. Po dwugodzinnych konsultacjach zdecydowała się na pakiet VIP wyzwanie z priorytetowym poszukiwaniem partnera. Oznaczało to, że przedstawię jej wyłącznie takich mężczyzn, którzy są nią zainteresowani. Olga nie chciała bowiem ponownie poczuć się odrzucona. Przedstawiłam jej kilku kandydatów. Z paroma umówiła się na spotkanie, ale to Jacek wywarł na niej największe wrażenie. Po randce z nim od razu do mnie zadzwoniła z informacją, że chyba się udało. Do dziś są szczęśliwie połączeni i polecają moje usługi znajomym.

Jacek był prawnikiem pracującym dla wielkiej korporacji. Ponad 10 lat temu rozwiódł się ze swoją żoną. Pobrali się bardzo młodo i pochopnie, ponieważ spodziewali się dziecka. Nie byli jednak dobrani charakterologicznie. Nie długo potem na świat przyszedł ich drugi syn. Ze względu na dzieci trwali latami w niezbyt udanej relacji, chcieli bowiem zapewnić im szczęśliwe dzieciństwo. Początkowo często się ze sobą spierali ale pod koniec małżeństwa żyli już właściwie zupełnie osobno. Osobne sypialnie, samotne wakacje i brak wspólnych znajomych. Tak wyglądało ich życie. Kiedy synowie dorośli i rozpoczęli studia oboje postanowili oficjalnie zakończyć wieloletni związek. Nie było łez ani krzyków, łączące ich bowiem uczucia już dawno wygasły. Szanowali się i z pewnością pomogli by sobie w potrzebie, ale od dawna nie tworzyli już pary. Dzieci przyjęły to z pewnym zaskoczeniem, ale widząc ich spokój nie nalegały na zmianę decyzji. Przez jakiś czas Jacek nie myślał o związku. Przeszkadzała mu jednak cisza w mieszkaniu. Kiedy przychodził zmęczony po pracy witał go jedynie wygłodniały kot. Czuł się jeszcze mężczyzną w sile wieku, a wiódł życie pracującego emeryta. Tak przynajmniej mu się wydawało. W końcu postanowił zaryzykować. Uważał, że ma jeszcze przyszłość przed sobą i wcale nie musi spędzić jej w samotności. Od znajomego usłyszał o swatce, która pomaga znaleźć ludziom miłość. Najpierw wydało mu się to dziwne. Kto w dobie internetu korzysta jeszcze z usług swatki? Zaczął jednak mnie obserwować i szybko zrozumiał, że myślał stereotypowo. Dostrzegł zalety korzystania z usług zawodowca i postanowił się ze mną spotkać. Po trzech miesiącach przedstawiłam mu Olgę, która od razu bardzo mu się spodobała. Elegancka i szczupła brunetka wywarła na nim piorunujące wrażenie. Zaprosił ją do znanej restauracji i z opowiadań wiem, że bardzo mile spędzili czas. Oboje zawiesili swoje pakiety, a nie długo potem zamieszkali razem ze sobą. Kiedy spotkałam ich po jakimś czasie, miałam wrażenie, że rozmawiam z parą zakochanych 25 latków. To zawsze cieszy moje serce.

Dagmara i Janusz

Dagmara pełniła funkcję wykładowcy na zagranicznym Uniwersytecie. Była niezwykłą specjalistką w swojej dziedzinie. Jednak czas poświęcony na naukę i karierę skutecznie zamroził jej życie towarzyskie. Owszem miała przyjaciół, ale niemal wyłącznie z kręgów uczelnianych. Większość z nich była też już w stałych związkach i posiadała dzieci, co boleśnie przypominało Dagmarze o upływającym czasie. Choć mieszkała zagranicą pochodziła z Polski. Mówiła żartobliwie, że wychowała się na krakowskim rynku, który w dzieciństwie stanowił jej „plac zabaw”. W głębi duszy marzyła o takim małżeństwie, jakie mieli jej rodzice. Relacji pełnej miłości i zaufania. Usłyszała o mnie dzięki siostrze, która czytała o mnie w wywiadzie dla magazyny Viva. Postanowiła umówić się na rozmowę ze mną przez wideorozmowę. Po dokładnej analizie jej oczekiwań zdecydowała się na pakiet VIP wyznanie. Ostrzegłam, że może nie być łatwo znaleźć kandydata, który zechce zamieszkać za granicą, ale Dagmara zdecydowała się zaryzykować. Od razu pomyślałam o Januszu. Wydawał mi się idealnym kandydatem. Kwestia spotkań i ewentualnej przeprowadzki do innego kraju nie wydawała się w jego przypadku przeszkodą i tak faktycznie było. Janusz i Dagmara zgodzili się spotkać. Szybko ich relacja przerodziła się w dojrzały związek.           

Janusz wykonywał mało spotykany zawód – był pilotem znanej linii lotniczej. Jego praca obfitowała w przygody. Mógł też o niej godzinami opowiadać, a zabawne historie, w których brał udział nadawały się na scenariusz dobrego filmu. Taka jest bowiem praca z ludźmi. Nigdy nie wiesz czym cię dziś zaskoczą. Sama mogę coś o tym powiedzieć. Bycie pilotem miało też jednak minusy. Nieregularny tryb życia, częste wyjazdy i duża odpowiedzialność spoczywająca na jego barkach skutecznie utrudniały mu poznanie stałej partnerki. Nie chciał już przelotnych romansów, w które mógł wejść bez większego trudu. Dojrzał do prawdziwego związku i rozważał założenie rodziny. Kilkoro jego zagranicznych kolegów korzystało z usług biur matrymonialnych. Mówili o tym otwarcie i bez skrepowania, zupełnie inaczej niż w Polsce. Chwalili sobie oszczędność czasu i własnego wysiłku. Janusz postanowił zaryzykować. Poświęcił chwilę na research w internecie i tak znalazł mnie. Zależało mu szczególnie, by jego przyszła partnerka była Polką. Był w kilku mieszanych związkach i choć uznawał je za ekscytujące, to na dłuższą metę pojawiało się też w nich sporo kulturowych nieporozumień. Muszę przyznać, że Janusz był wymagającym klientem. Dodatkowo jego praca wymagała znalezienia mu bardzo elastycznej partnerki, gotowej pójść na kompromisy w wielu kwestiach. Kto jednak da radę jak nie ja! Poszukiwania trwały pół roku. Oczywiście w tym czasie umawiałam Janusza na randki, ale przedstawione kandydatki nie okazały się „tą jedyną”. Inaczej było z Dagmarą. Kiedy tylko ich poznałam, akcja potoczyła się bardzo szybko. Po pół roku byli już zaręczeni a po roku wzięli ślub. Zostałam na niego zaproszona. Zdecydowanie było to ciekawe doświadczenie.

Aneta I Radosław

Aneta zanim do mnie trafiła korzystała już z usług luksusowego biura matrymonialnego. Nie czuła się tam jednak dobrze. Jak mi szczerze wyznała, odnosiła wrażenie że klienci traktowani tam byli taśmowo. Brakowało jej indywidualnego podejścia, konsultacji i po prostu zwykłego wsparcia. Oczywiście otrzymała kilka ofert, ale żaden z kandydatów nie był jakoś szczególnie do niej dopasowany. Czuła rozczarowanie ponieważ wypełniała ankietę z konsultantem odnośnie swoich oczekiwań wobec potencjalnego partnera. Deklarowała np. że nie chce umawiać się z rozwodnikiem, a wśród zaproponowanych jej ofert znaleźli się panowie po rozwodzie. Po upływie umowy, przez pewien czas zaniechała poszukiwań. Zraziła się się. O mnie usłyszała od swojej kuzynki, która widziała mnie w telewizji śniadaniowej – Dzień dobry TVN. Jednak Anecie po wcześniejszym negatywnym doświadczeniu ciężko było ponownie komuś zaufać w kwestii usług matrymonialnych. Obserwowała mnie ponad 2 lata w mediach społecznościowych zanim zdecydowała się ze mną skontaktować. Jak mi później powiedziała, przekonałam ją do siebie. Widziała, że jestem zaangażowana i otwarta a zarazem ciepła i rodzinna. Wydałam się jej autentyczna w tym co robię. Umówiła się ze mną na konsultacje. Koniecznie chciała spotkać się na żywo, uważała bowiem że żadna wideorozmowa nie zastąpi tradycyjnego kontaktu. Po dwugodzinnej rozmowie zdecydowała się na VIP wyzwanie. Chciała bym się nią kompleksowo zaopiekowała i wsparła ją w poszukiwaniach, bo wymagało to od niej wiele psychicznego wysiłku.  Przedstawiła mi listę swoich oczekiwań. Wspólnie przeanalizowałyśmy w których kwestiach gotowa jest iść na kompromis, a w których nie. Wysłuchałam również jej opowieści o poprzednich związkach, co pozwoliło mi zobaczyć ją w szerszym kontekście. Jako, że Aneta wybrała pakiet VIP wyzwanie, priorytetowo poszukiwałam dla niej partnera, korzystając także z niestandardowych metod i dróg. Po czterech miesiącach poznałam ją z Radosławem. Początkowo Aneta była sceptyczna, w wielu miejscach wpasowywał się idealnie w listę jej oczekiwań ale był też o rok młodszy. Nigdy nie myślała o młodszym partnerze, do tej pory spotykała się raczej z mężczyznami starszymi od siebie. Udało mi się ją jednak przekonać, że nie całe 10 miesięcy to naprawdę nie wielka różnica. Do dziś z Radosławem tworzą szczęśliwą parę.

Radosława poznałam na bankiecie organizowanym w samym centrum Warszawy. Byłam tam zaproszona jako jedna z prelegentek. Prowadząc własny biznes zawsze jestem w pracy, dlatego po wystąpieniu z chęcią dzieliłam się swoim doświadczeniem w kwestiach związków z zainteresowanymi. Radosław nie podszedł do mnie od razu. Trzymał się na dystans i przysłuchiwał się prowadzonym przeze mnie rozmowom. W końcu zdecydował się zagaić. Od razu wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Przyznał, że ma za sobą poszukiwanie życiowej partnerki za pośrednictwem internetowego biura matrymonialnego. Nie był jednak szczególnie zadowolony z ich usług. Wziął ode mnie wizytówkę i powiedział, że się zastanowi nad moją ofertą. Po dwóch miesiącach skontaktował się ze mną, by skorzystać z darmowych konsultacji których oferowałam w tamtym czasie. Po naszej godzinnej rozmowie już niemal miałam pewność, że znalazłam idealnego kandydata dla Anety. Był młodszy rocznikowo, ale faktyczna różnica wieku pomiędzy nim wynosiła nie wiele ponad 9 miesięcy. Po krótkich negocjacjach z Anetą i Radosławem udało mi się umówić ich na pierwsze spotkanie. To był strzał w dziesiątkę. Do dziś są szczęśliwie połączeni.                    

Anna i Damian

Wiele lat temu, właściwie na początku mojej pracy w charakterze swatki, dostałam list od młodej dziewczyny z prośbą o pomoc… Anna natrafiła na mnie w wywiadzie dla „Chwili dla Ciebie”. Pomyślała, że jestem dla niej ostatnią deską ratunku. Pisała, że jest w bardzo trudnej sytuacji i nie stać ją na moje usługi. Za moment będzie bezdomna, ale błagała o pomoc… Długo myślałam, czy mogę jej pomóc, ale zdecydowałam, że spróbuję… I znalazłam jej Damiana, który zakochał się w tej młodej dziewczynie, przyjął ją pod swój dach. Oczywiście od początku wiedział, jak wygląda sytuacja, ale dla niego nie miało to znaczenia. Obecnie są po ślubie, Anna stanęła na nogi, pracuje. Są szczęśliwie połączeni. 

Sandra, atrakcyjna 42 letnia panna, prawniczka… Trafiła do mnie za namową siostry, którą poznałam na spotkaniu biznesowym. Przyjechała osobiście, wybrała pakiet VIP z pełną dyskrecją. Tomasz, 43 letni pracownik służb mundurowych również skorzystał z mojej pomocy za namową siostry, którą poznałam w hotelu podczas wypoczynku z rodziną. Zdecydował się na pakiet VIP z dyskrecją. Od początku czułam, że pasuje do Sandry, niestety nikt z nich nie chciał jako pierwszy pokazać swojej oferty. Minęło kilka miesięcy, randkowali, ale bez rezultatów. Po kolejnej rozmowie Sandra dała mi zielone światło, mogłam przedstawić jej ofertę Tomkowi. Oczywiście kolejny raz moja intuicja mnie nie zawiodła. Umówili się na randkę, a teraz żyją już jako mąż i żona.

Ewa i Grzegorz

Grzegorz przyzwyczaił się do życia singla – robił co chciał i kiedy chciał. Kiedy miał 42 lata, to przez swoje otoczenie uważany był za szczęściarza. Był prezesem międzynarodowej firmy, miał dom za miastem, jeden apartament nad Morzem Bałtyckim, a drugi w Hiszpanii. Do tego mógł pochwalić się dobrą kondycją, końskim zdrowiem i licznymi kobietami, które były na wyciągnięcie ręki. Po prostu żyć nie umierać! Właściwie powinien być szczęśliwy. I do pewnego czasu był, aż nadeszła pandemia. Jego znajomi pozamykali się w domach albo wyjechali do rodziny. Grzegorz został sam z własnymi myślami, a było ich bardzo dużo. Na LinkedIn zobaczył mój post i postanowił sprawdzić moją stronę. Następnie do mnie zadzwonił. Zapisał się przez wideorozmowę i wybrał Pakiet VIP. Przez pięć miesięcy intensywnie szukałam dla niego partnerki. Nie było łatwo, bo lista wymagań nie miała końca, aż znalazła się Ewa, która w 80 % spełniła te oczekiwania. Ewa przez 37 lat była w trzech poważnych związkach. Za każdym razem wierzyła, że to już ten jedyny. Wyobrażała sobie ślub, białą suknię i bawiące się na podwórku wspólne dzieci. I gdy tylko podzieliła się z tym marzeniem z partnerem, ten znikał, ponieważ nie był gotowy. Ewa trafiła do mnie za namową swojej serdecznej koleżanki. Spotkałyśmy się osobiście, przepłakała połowę spotkania… Pytała: „Co ze mną jest nie tak? Pracuję na wysokim stanowisku, jestem atrakcyjna, faceci lecą do mnie jak muchy do miodu, ale żaden nie chce minie na dłużej.”. Nie była to łatwa wizyta, a poszukiwania partnera dla Ewy były trudne. Była pod moją opieką prawie 18 miesięcy. Randkowała, ale też pracowała nad sobą, aż pojawił się Grzegorz. Grzegorz z Ewą dołączyli do szczęśliwie połączonych. Zamieszkali razem, planują ślub, na który jestem zaproszona.

Wojtek zdecydował się na moją pomoc za namową znajomej, której znalazłam partnera. Wybrał pakiet vip z dojazdem. Ogromne wrażenie zrobiła na mnie posiadłość, w której mieszka, ale jednocześnie poczułam smutek. Pomyślałam, że człowiek musi być bardzo samotny w tak ogromnym domu… To była dziwna wizyta. Cały czas dzwonił jego telefon. Właściciel kilku biznesów był mocno zajęty, ale też jako człowiek sukcesu był przyzwyczajony, że dostaje wszystko czego zapragnie. Kiedy szorstko wymienił listę wymagań co do potencjalnej partnerki poczułam uścisk w żołądku… Pomyślałam, że będzie trudno. Na dodatek ze względów ekonomicznych był w separacji od 10 lat… A co gorsza, traktował mnie jak pracownika oczekując ciągłych raportów. Kiedy skończył spojrzałam na niego i sprowadziłam go na ziemię… Owszem był starszy ode mnie, bo po 50. Z pewnością posiadał więcej zer na koncie, ale jako swatka nie w takich domach już byłam, nie takich prezesów łączyłam w pary. Pomimo, że staram się służyć ludziom, to nie jestem służącą… Grzecznie wyjaśniłam jak będzie wyglądała nasza współpraca. Poinformowałam go, że z jego wymaganiami i separacją trzeba się nastawić raczej na maraton, a nie sprint… Z uśmiechem się zgodził, a ja wychodząc poczułam ulgę. Nie powiem, w trakcie współpracy dał mi popalić… Potrafił zadzwonić o 23:00 kiedy wrócił z pracy, w niedziele czy w święta, tylko po to, aby podzielić się nowymi wytycznymi… Na szczęście trwało to tylko cztery miesiące. Znalazłam dla niego Justynę, która spełniała prawie wszystkie jego wymagania poza wiekiem. Była młodsza od niego tylko o 7 lat, a chciał kogoś młodszego o minimum 10. Jednak tym razem nie dałam się spławić, to ja naciskałam… Zgodził się na spotkanie i dziś są szczęśliwie połączeni. Justyna zamieszkała w jego domu, a on zdecydował się na rozwód. Pragnie, aby Justyna została jego żoną.