W mojej pracy często spotykam się z pytaniem jakimi kryteriami kieruję się podczas łączenia ludzi w pary. Niestety nie ma jednej reguły czy zasady, która działałaby bezbłędnie w każdym możliwym przypadku. Zwykle kojarzę ludzi dojrzałych, którzy mają już swoja przeszłość i ukształtowany światopogląd, a także wyrobione oczekiwania i preferencje. Wszystko to muszę brać pod uwagę w procesie swatania. Celowo użyłam tu słowa „proces”, ponieważ nierzadko towarzyszę moim klientom w dojrzewaniu do zmiany i w otwarciu się na stały związek. Wielu z nich zgłaszając się do mnie pierwszej kolejności koncentruje się na wyglądzie przyszłego partnera i partnerki. Nie bagatelizuję tego ani nie umniejszam. Stworzenie stałego, szczęśliwego związku z kimś, kto jest w jakiś sposób dla nas odpychający fizycznie nie jest na dłuższą metę możliwy. Trzeba jednak pamiętać, że wygląd to tylko część naszej atrakcyjności. Zmienia się ona również wraz z wiekiem, co powinniśmy umieć zaakceptować. Należy zachować tu zdrowe podejście i zastanowić się czy jesteśmy w stanie wejść w głęboką relację z kimś, kto przykładowo jest niższy o 10 cm niżbyśmy tego chcieli, ale za to spełnia niemal wszystkie nasze oczekiwania pod względem charakteru i łączy nas z wspólny światopogląd?
Wierzący, niewierzący, a może weganin?
Czemu o tym piszę? Ponieważ dziś chciałabym się pochylić nad rolą światopoglądu w procesie tworzenia trwałego związku. Każda zdrowa relacja powinna przechodzić kluczowe fazy rozwoju, od zauroczenia bliskością, fizycznością, w tym także powierzchowną osobowością po dojrzałe współdzielenie wszystkich obszarów życia, w tym wartości podstawowych i wyższych. Rzadko można spotkać pary, które są skrajnie różne pod względem przekonań życiowych. Wiadomo, każdy z nas jest inny, ale nasza tolerancja również nie jest z gumy i ma swoje granice. Jesteśmy w stanie wiele zaakceptować, okazać szacunek i wsparcie wobec różnic partnera, ale każdy z nas posiada przekonania kluczowe. Jeśli poglądy partnera uderzają w nie bezpośrednio, w naszej racji prędzej czy później pojawi się konflikt, który może następnie przerodzić się w kryzys. Dotyczy to nie tylko przekonań religijnych. Śpieszę z wyjaśnieniami.
Ania i Thomas
Ania od ponad 10 lat jest weganką. Pracuje w międzynarodowej firmie i na co dzień spotyka się z wieloma ludźmi o odmiennych światopoglądach i kulturach. Nauczyła się współpracować z różnymi ludźmi. Kiedy poznała Thomasa była pod prawdziwym wrażeniem jego umiejętności, zdolności językowych, a przy tym był dla niej szalenie atrakcyjny. Znajomość szybko przerodziła się w romans, a potem w związek. Konflikt pojawił się dopiero w momencie, kiedy ich relacja przeskoczyła na wyższy poziom i zaczęli rozmawiać o przyszłości. O ile Ania była w stanie tolerować fakt, że Thomas nie eliminuje w swojej diecie mięsa, to w odniesieniu do ich przyszłych dzieci już nie. Czuła się odpowiedzialna za przekazanie im wartości, które dla niej samej na co dzień były tak istotne. Ostatecznie jej związek z Thomasem się rozpadł. Oboje nie potrafili wypracować kompromisu w tej kwestii.
Jak myślicie, odmienna dieta czy odmienny światopogląd podzielił Anię i Thomasa? Nie staję po stronie żadnej ze stron. Nie powiem Wam kto miał rację i nie podam „na talerzu” najlepszego rozwiązania w takiej sytuacji. Myślę, że ono nie istnieje. Każda para z podobnym problemem musi wypracować sobie własny sposób przezwyciężenia trudności, taki który będzie akceptowalny dla obu stron. W mojej pracy jedną z kluczowych kwestii jest analiza przekonań osoby, która się zgłasza do mnie po pomoc. Kiedy zaznacza, że jest dla niej istotne by przyszły partner lub partnerka była osobą wierzącą lub nie po rozwodzie, nie podważam tego i nie kwestionuje. Wiem, że związki wierzący-niewierzący istnieją, nie każdy jednak potrafi wykazać się taką tolerancją by stworzyć stałą relację na dłużej.
Dorota i Marcin
Marcin poznał Dorotę jeszcze na studiach. Była jedną z nielicznych dziewczyn studiującą na tym samym kierunku co on, tyle że o dwa roczniki niżej. Od samego początku ich znajomości Dorota mówiła, że nie chce zostać matką. To nie była rola dla niej. Oboje byli wówczas bardzo młodzi. Dorota pociągała go pod względem intelektu i urody. Nie przeszkadzały mu wówczas różnice w światopoglądach. Miał nadzieję, że przy nim prędzej czy później zmieni zdanie odnośnie swojego macierzyństwa. Mijały lata, zdążyli ze sobą zamieszkać, skończyć studia i znaleźć dobrze płatne prace. Kiedy oboje przekroczyli 30 rok życia Marcin coraz częściej naciskał na Dorotę by wzięli ślub i założyli tradycyjną rodzinę. Ona jednak uparcie trwała przy swoim, mówiąc że od samego początku była z nim szczera w tej kwestii. W końcu Marcin odszedł. Dwa lata później ożenił się z Agnieszką i ma teraz dwójkę dzieci. Co poszło nie tak w relacji z pierwszą partnerką? Wyszedł z błędnego założenia, że Dorota zmieni się dla niego. Przez jakiś czas próbował ją dopasować do swojej wizji przyszłości, ale kiedy to się nie udało po prostu odszedł. Wygrały jego przekonania, potrzeby i marzenia.
Elżbieta i Radosław
Ela i Radek poznali się na ślubie swoich przyjaciół. Krwistoczerwona suknia i platynowe blond włosy zrobiły na Radku wrażenie. Szybko zaczęli się spotykać regularnie. Dobrze się czuli w swoim towarzystwie i mieli podobne pasje. Problem pojawił się dopiero w momencie, kiedy zdecydowali się zamieszkać ze sobą. Szybko okazało się, że Radek nie zamierza włączać się w obowiązki domowe. W jego rodzinie to mama zajmowała się domem, a tata „zarabiał pieniądze”. Dla Eli, wychowanej ze starszym bratem przez samotną matkę, było to nie do pomyślenia. Wojtek, jej brat, wykonywał w domu takie same obowiązki jak ona. Mama uczyła go prać i gotować. Powtarzała, że mężczyzna musi być samowystarczalny i nie dzwonić do matki z pytaniem jak przyrządzić makaron lub wyprać majtki. Radek po wielu kłótniach niechętnie włączył się w obowiązki domowe. Robił to jednak tylko na wyraźny sygnał płynący ze strony Eli i zawsze kwitował to zdaniem, że nie został do tego stworzony. W końcu zrozumiała, że to się nie zmieni. Jeśli z nim zostanie wszystko będzie na jej głowie. Kiedy pojawią się dzieci, to również ona będzie za nie wyłącznie odpowiedzialna, niczym samotna matka. Odeszła przez szacunek do samej siebie i swoich przekonań.
Decydując się na wejście z kimś w związek warto wziąć pod uwagę nie tylko urodę i inteligencję drugiej strony, ale także wyznawane przez nią wartości. Wygląd zawsze można w pewnym stopniu poprawić, ubranie zmienić na nowe ale przekonania i wartości rzadko się zmieniają u dorosłej osoby. Im więcej łączy ludzi na tym polu, tym większe szanse ma przetrwać ich relacja. Jako swatka niejednokrotnie przekonywałam moich klientów do spotkania z kimś, kto nie wpisywał się idealnie w kanon ich oczekiwań pod względem fizycznym, za to odpowiadał pod względem charakteru i wartości. Prawie zawsze okazywało się, że to właśnie „ten” lub to właśnie „ta”, na którą czekali.