Moja rodzina
To nie będzie historia o tym jak wyskakuję z urodzinowego tortu, aczkolwiek mogłaby być zabawna. Chciałam dzisiaj poruszyć ważny dla mnie temat, ważny także z powodów osobistych. Mam na myśli troskę rodziców o szczęście osobiste ich dzieci. Sama jestem matką trójki pociech. Pisząc ten artykuł mają kolejno 5, 11 i 20 lat. Można więc powiedzieć że posiadam niemal cały przekrój od maluchów po dorosłe już dzieci. Ich rozwój i szczęście napędzają mnie każdego dnia. To dla nich stale się rozwijam i poszerzam swoją działalność. Inwestuję także w ich przyszłość.
Mój syn Alan
Na 18 urodziny mojego syna Alana podarowałam mu specjalistyczny kurs programowania, który szybko otworzył mu drzwi do pracy i kariery. Dziś ma 20 lat i łączy naukę z odpowiedzialną pracą. Jestem z niego naprawdę dumna. Osiągnął tak wiele w tak młodym wieku. Jednak nie zawsze było łatwo nam łatwo. To między innymi dla jego dobra rozstałam się z pierwszym mężem, który niestety nie był odpowiedzialnym ojcem. Mam także za sobą chwile strachu o jego życie i zdrowie kiedy Alan został brutalnie pobity przez pseudokibiców. Walczyłam o niego w szpitalu, a następnie w sądzie o sprawiedliwość. Na szczęście jest to już za nami.
Mój syn Artur
Mój środkowy syn Artur, jest równie wspaniałym chłopcem. Ma wiele pasji i od małego odznacza się niezwykłą kreatywnością. Kocha zwierzęta i z zacięciem prawdziwego hodowcy troszczy się o swoje mrówki i ślimaki. Wie o nich niemal wszystko. To dzięki niemu mogę się pochwalić dużym doświadczeniem w opiece nad różnymi stworzeniami, choć sama nigdy nie byłam gorącą pasjonatką fauny, ale czego nie robi się dla dzieci? Jest również zapalonym wędkarzem. Trzy lata temu u Artura zdiagnozowano pewne cechy ze spectrum autyzmu. Do niedawna określano to mianem zespołu Aspergera. Słysząc diagnozę nie załamałam się. Nie leży to bowiem w mojej naturze. Zaczęłam za to intensywnie uczyć się i szukać dla niego specjalistycznego wsparcia, aby w przyszłości mógł wieść w pełni samodzielne i szczęśliwe życie. Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby mu w tym pomóc. Mam również nadzieję, że uda mu się w przyszłości założyć rodzinę. Dzięki niemu jeszcze bardziej pragnę pomagać osobom z niepełnosprawnością w znalezieniu miłości.
Moja córka Amelka
Moja najmłodsza córka Amelka również jest moim oczkiem w głowie. To bardzo rezolutna i śmiała dziewczynka. Bardzo żałuję, że moja mama nie może obserwować jak rośnie i rozwija się. Niestety odeszła niedługo po narodzinach Amelki, dlatego moje najmłodsze dziecko spędza ze mną najwięcej czasu. Czasem żartuję, że przyucza się do zawodu swatki, ponieważ często towarzyszy mi w pracy zwłaszcza kiedy choruje i nie może pójść do przedszkola. Nie wiem jaką drogę wybierze w przyszłości, ale z pewnością będę ją aktywnie wspierać w realizacji jej planów i marzeń.
Swatka w prezencie
Dlaczego o tym pisze? Ponieważ uważam, że troska o dzieci nie kończy się wraz z osiągnięciem przez nich 18 lat. Bywa, że trafiają do mojego biura rodzice pełnoletnich już dzieci, którzy pragną pomóc osiągnąć im szczęście także w życiu prywatnym, nie tylko tym zawodowym. Czy zawsze ich w tym wspieram? Różnie. Jako matka rozumiem doskonale ich motywację. Jednak umowę podpisuję bezpośrednio z osobą zainteresowaną, a nie z jej rodziną. Jeśli brak zgody z jej strony, mam związane ręce. Wola samych krewnych nie wystarczy. W takich przypadkach zawsze odmawiam poszukiwania partnera. Byłoby to swatanie na siłę, zresztą niemożliwe w dobie RODO. Stawiam także jasne granice zaangażowanym bliskim. Bywały sytuacje kiedy rodzice przychodzili z dorosłą córką lub synem i chcieli brać aktywny udział w wyborze partnera, a nawet mieć ostateczny głos w tej sprawie. Zawsze wtedy wypraszałam ich z gabinetu. Nawet w przypadku małych dzieci, nasza rodzicielska troska i władza nie jest nieograniczona.
Nie powinniśmy narzucać dzieciom swojej wizji szczęścia, zarówno w życiu zawodowym jak i prywatnym. Jednak nie zawsze zgłaszające się do mnie rodziny były, aż tak zaborcze. Nie tak dawno podpisałam umowę z klientką, której rodzina zasponsorowała moje usługi z okazji 35 urodzin. Złożyli się nie tylko rodzice, ale i pozostali krewni. Był to piękny gest z ich strony, wyraz prawdziwej troski i miłości. Nie narzucali też swojej woli ani nie próbowali ingerować w proces doboru partnera. Otrzymałam zielone światło także od samej obdarowanej. W takich sytuacjach mogę działać bez problemu i czynię to z nieukrywaną radością. Miło bowiem patrzeć na tak bliskie sobie rodziny.
Kiedy rodzina chce za bardzo
Zdarzyło mi się również pomagać osobom pokrzywdzonym przez krewnych, którzy nie szanowali ich granic. Nigdy nie zapomnę Krzysztofa, który przyszedł do mnie kilka lat po swoim rozwodzie. Jego historia sprawiła, że jako matka poczułam gęsią skórkę. W młodości zakochał się ze wzajemnością. Był wtedy jeszcze na studiach a rodzina pomagała mu w utrzymaniu. Ojciec i matka nie zaakceptowali jednak wybranki jego serca. Stawili ultimatum, albo się z nią rozstanie albo przestaną mu pomagać w zdobyciu wymarzonego zawodu. Dziewczyna nie pasowała im jako kandydatka na żonę dla przyszłego lekarza. Mieli zupełnie inną wizję partnerki swojego syna. Krzysztof uległ w końcu presji ze strony rodziny. Zrobił to choć w głębi serca czuł, że nie powinien się na to zgadzać. Jednak w tamtym czasie nie wierzył jeszcze we własne siły dostatecznie mocno, aby wziąć swój los w swoje ręce. Bał się, że nie zrealizuje swojego największego marzenia jakim była praca w zawodzie kardiochirurga. Po roku rodzice przedstawili mu Agatę, córkę ich znajomych, również studiującą na kierunku związanym z medycyną. Spełniała ona w pełni ich kryteria i oczekiwania jako kandydatka na żonę dla ich jedynaka, z którym wiązali wielkie plany. Była ładna i inteligentna, ale nie chwytała Krzysztofa za serce jak Monika. Pobrali się jednak pod naciskiem krewnych. Małżeństwo nie przetrwało próby czasu. Nie doczekali się nawet dzieci, kiedy po dwóch latach postanowili oficjalnie zakończyć swój związek. Oboje zostali z rozdartym sercem i bagażem przykrych doświadczeń. Nie potrafili się ze sobą porozumieć. Choć mieli podobne wykształcenie, różniło ich niemal wszystko. W ich przypadku nie sprawdziło się powiedzenie, że przeciwieństwa się do siebie przyciągają.
A Ty, jak uważasz? Czy istnieją granice rodzicielskiej troski i pomocy? Czy można dzieciom pomóc w znalezieniu miłości?